sobota, 28 lutego 2015

„Pamiętnik” Leszka Mroczkowskiego pseudonim „Andrzej”



„Pamiętnik” Leszka Mroczkowskiego pseudonim „Andrzej”
Ur. 8 X 1931 r. w Warszawie, obecnie mieszka w Warszawie.

Na podstawie wywiadu z P. L. Mroczkowskim, noty biograficznej w Encyklopedii Solidarności 
i słuchowiska „Śledztwo” w wykonaniu P. Edwarda Snopka,
(które powstało na podstawie wspomnień i twórczości P. L. Mroczkowskiego.)

Pamiętnik przygotowały: Monika Siemczyk i Dominika Wójcik.
(XVI Liceum Profilowane - Specjalny Ośrodek Szkolno – Wychowawczy 
dla Dzieci i Młodzieży Niesłyszącej i Słabo Słyszącej w Lublinie, opiekun p. Adela Bielecka)


   Urodziłem się 8 października w 1931r. w Warszawie.
W 1939r. mój ojciec zginął w kampanii wrześniowej pod Mławą.
1 sierpnia 1944r. zginął mój najstarszy brat Mietek w Powstaniu Warszawskim. 
W 1949r. wyjechałem do cioci Misi, która mieszkała w Jeleniej Górze.
W domu cioci mieściła się placówka WiN i po trzech tygodniach złożyłem przysięgę:
„Być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej; stać nieugięcie na straży jej honoru; uczynić wszystko, co leży w mojej mocy, dla wyzwolenia Polski z pęt niewoli bolszewickiej oraz krajowych czynników komunistycznych i dla osiągnięcia tego celu ponieść wszelkie ofiary, aż do ofiary z życia włącznie.”

Wiosną 1950r. w czasie potyczki z patrolem Czeskim zginął nasz sierżant, przejąłem funkcję szefa w oddziale specjalnym, zajmującym się przerzutem „spalonych” ludzi do Czechosłowacji. 12 maja 1952 roku aresztowano mnie w wyniku zdrady. Rozpoczęło się okrutne śledztwo.

Śledztwo:  
Na biurku stoi lampka skierowana w moją stronę.
Dwóch ludzi przy biurku.
Ja siedzę od godziny na odwróconym stołku, ogromny ból przeszywa moje ciało.
Śledczy krzyczy:
- Imię i nazwisko! Powiedziałem. Śledczy zrzuca mnie ze stołka. Wojskowy wychodzi z pokoju.
Cywil pomaga mi wstać, daje mi papierosa, udaje dobrego. Na szczęście byłem uprzedzony pod celą o tego rodzaju metodach śledztwa.
-Podaj gdzie radiostacja. Przyznaj się! Nie wiedziałem do czego mam się przyznać, przecież nie ukrywałem, że jestem żołnierzem IV Komendy WiN-u, a o radiostacji nic nie wiedziałem.
Za oknem było już jasno. Wezwany klawisz odprowadził mnie do celi, gdzie przebywali trzej współtowarzysze niedoli. Cela była bardzo mała 3 na 4 m.,
Pod sufitem zakratowane okienko, naprzeciwko metalowe drzwi. Nie było łóżek, spaliśmy na betonowej posadzce. Koce były brudne i dziurawe, pamiętały zapewne świetność III Rzeszy. Codziennie obrywaliśmy z nich kawałeczek, ponieważ nie dostawaliśmy pod żadnym pozorem ani kawałeczka papieru… Dwa sienniki na których spaliśmy, kiedyś napełnione były słomą, teraz była to sieczka.
Obok naszej celi siedziały dwie dziewczyny. Gdy nie byłem wzywany na przesłuchanie pukaliśmy ze sobą alfabetem Morse’a, całe noce. Jedna to łączniczka od „Wilka”, którą zabrano do więziennego szpitala, skąd już nie wróciła. Druga to Haneczka z Legnicy, która miała to nieszczęście, że kiedy szła z meldunkiem zaczepił ją oficer sowiecki i usiłował zaciągnąć  pobliskie krzaki. Walter szczeknął zamkiem… Ktoś widział całe zajście i doniósł do UB. Na drugi dzień Haneczka już była tutaj. Nie próbowano nawet zachować pozorów, po prostu odczytano jej  wyrok śmierci w „trybie doraźnym” pod celą. Haneczka pytała nas co ma robić, czy pisać o ułaskawienie… Nie wiedziała, że zostało jej czterdzieści kilka godzin życia. W nocy zbudził mnie straszliwy krzyk. Kilku zbirów ciągnęło Haneczkę do piwnicy. Ten krzyk śni mi się do dzisiaj. Krzyk rozpaczy, nie do opisania. Klęczeliśmy ze Stachem Cichociemnym przy drzwiach i waliliśmy pięściami w drzwi, nie czując bólu, nasze łzy kapały na beton. Stach, który nie bał się niczego płakał. Krzyk ucichł. Ks. Wrona odmawiał Modlitwę za konających:
„O Najłaskawszy Jezu, Miłośniku dusz, błagam Cię przez konanie Najświętszego Serca Twego i przez boleści Matki Twojej Niepokalanej, obmyj we Krwi Twojej grzeszników całego świata, którzy teraz konają i dziś jeszcze umrzeć mają.
Serce Jezusa konające – zmiłuj się nad umierającymi!
Serce Maryi współbolejące – módl się za nami cierpiącymi!”
Obiecałem sobie wtedy, że nigdy nie zapomnę tej zbrodni czerwonym bandytom. I nie zapomniałem!

Haneczka
Po szybach płyną krople deszczu
Jak złe wspomnienia albo łzy
W półmroku patrząc … nic nie widzę
Szukam w pamięci tamtych dni.
Marzenia prysły, a w popiele
Zamiast kryształu wiekuistego
Wspomnienia tamtych strasznych dni
I łzy człowieka bezsilnego.
Pamiętam 52-gi rok,
Samotna cela na UB-e
A obok siedzi młode dziewczę
I puka do mnie całe dnie.
Pamiętam, że Legnickie Pola,
I że na imię miała Hania,
I że ją zgwałcić chciał ubowiec
Więc zastrzeliła tego drania.
Puk, puk Haneczka opowiada
Choć noc głęboka w strefie kaźni
Sąd wydał wyrok …
Kara śmierci, w trybie doraźnym.
Patrzę w zakratowane okno
Jak śnieg opada mimo maja
I serce moje w bólu stygnie,
Zimne jak skała.
O świcie skrępowane ręce
I ciągną dziewczę do piwnicy
Strzał w potylice zabrzmiał echem,
A potem cisza, nikt nie krzyczy!
Kat jutro weźmie większą premię,
Splunie przez zęby „ jakoś leci „
Przeklęty bądź morderco płatny,
Twój dom i ty i twoje dzieci !
Krew spływa po srebrzystych włosach
A Ty… już biegniesz po polanie
Zalanej słońcem i zielenią,
Ku szczęściu, bo wyciąga ramię
Twój chłopak, który zginął w lesie,
Kochany, kwiatów pęki niesie
I tak stoicie przytuleni w promieniach słońca, piękni, skromni
I niechaj Bóg ma Was w opiece a Polska o Was nie zapomni!

Tydzień później oprawcy przyszli po księdza Wronę:
Ks. Wrona modlił się o zmiłowanie dla bandytów. Kiedy skończył poprosił, abym obudził innych, ponieważ chce się z nami pożegnać i udzielić nam błogosławieństwa Bożego:
Błogosławię Was moje dzieci, W imię Ojca i Ducha Świętego Amen. A potem dodał: zaraz przyjdą po mnie. Za okienkiem było widać skrawek nieba, szarzało i wtedy wpadło czterech oprawców, aby porwać swoją ofiarę z posłania. Nie przewidzieli, że ta ofiara klęczy pod drzwiami i modli się za ich dusze… Czterech łotrów związało i wywlekło z celi księdza. Był on spokojny, nie stawiał oporu. My klęczeliśmy i powtarzaliśmy słowa: Ojcze Nasz! Ojcze Nasz! Nawet Stach, który twierdził, że jest niewierzącym człowiekiem odmawiał: Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko!

Śmierć ks. Wrony

Pamiętam, w celi czterech nas było,
Gdzie lizaliśmy po śledztwie rany
A z nami siedział cichy, pogodny,
Ksiądz Wrona – na śmierć skazany.
Był spowiednikiem, gdzieś pod Turbaczem,
Gdzie wieje halny i szumią smreki
I był na tyle nierozważny,
Że nie donosił „chłopcom” z bezpieki.
Klęczał, więc cichy, na progu celi,
Szepcząc modlitwy za konających
I błogosławił wrogów za drzwiami
I nas pokotem w celi leżących.
A kiedy wpadło oprawców czterech
I ręce wiązali mu liną…
On wciąż powtarzał: „Wybacz im Panie,
Przecież nie wiedzą, co czynią?”
Stach „cichociemny”, co w nic nie wierzył,
Klęczał pod ścianą i Boga prosił
By opiekował się duszą Polaka
Co ginie bo nie donosił!
Więc jeśli spotkasz gdzieś niedowiarka
Co podpisywał się bez oporu
Wspomnij biednego księdza Wronę
Co zginął za Polskę! I dla Honoru!

W dwa dni później przyszli i po „Stacha”. Nigdy nie dowiedziałem się jak naprawdę się nazywał.

Moje śledztwo trwało nadal. Zamykano mnie w „stojaku”; wciskano mnie do wnęki około 30 cm i zamykano kratę. Stałem tak i po dwa dni. Bez jedzenia, picia, we własnych odchodach, nie docierały tam żadne dźwięki, było ciemno.
Po 6 miesiącach przyszło załamanie. Myślałem nawet o samobójstwie… Myślałem, że nie wytrzymam już kolejnego dnia. Rozważałem nawet, że może przyznam, że wiem gdzie jest radiostacja, aby mnie wywieźli do lasu, a tam postaram się, aby mnie zastrzelili.
Po roku Sąd Wojskowy we Wrocławiu skazał mnie na karę śmierci.

Ostatni list do Matki.

Piszę do Ciebie mamo,
Bo wiem, że klęcząc prosisz Boga
O syna i, o zmiłowanie
Bo wielka w sercu Twoim trwoga
Nie płacz mateczko, nie płacz proszę
Czas jest lekarstwem, co leczy rany
Bo za dni kilka przyjdzie pismo,
Że „ wyrok został wykonany „
Ja nie rozpaczam, choć się boję
A w sercu taka miłość płonie,
Więc klęczę u nóg Twoich mamo,
Całując spracowane dłonie.
Nie płacz mateczko,
Muszę przejść te siedem schodów do piwnicy
Nieść moje osiemnaście lat,
Aby nie wlekli mnie strażnicy
Kocham cię matuś
Słońce, wiatr i łopot żagli na jeziorze
I pierwszych pocałunków smak
I kiedy jest wzburzone morze!
Umierać jest mi strasznie żal,
Przysięgam na mą biedną duszę
Tak trudno przejść te siedem schodów
A przecież przejść je muszę!!!!
Więc jeśli kiedyś, WRÓCI POLSKA!
To niech się za nas ktoś upomni
Żegnaj mateczko, muszę kończyć,
Klucz zgrzyta w zamku .........idą po mnie!!!



Sąd Wojskowy II instancji zamienił karę śmierci na 12 lat więzienia, moi podwładni dostali po 7 lat.


W 1959r. na mocy amnestii wyszedłem na wolność, ale nadal nie mogłem spokojnie żyć i pracować. Często byłem zwalniany z pracy.

 „Żegnam przyjaciół a pluję na wrogów
Bez względu na to, w jakim są kolorze?
Bo krzywd doznanych nie mogę wybaczyć
I jest mi przykro przepraszam Cię Boże.”


W latach 80 włączyłem się w ruch „Solidarność”.

W VIII 1980 r. byłem współorganizatorem Komitetu Strajkowego w Zakładzie Materiałów Elektrycznych w Warszawie, członkiem Komitetu Zakładowego „Solidarność” tamże, następnie współpracownikiem Międzyzakładowego Robotniczego Komitetu „Solidarności”. Prowadziłem kolportaż na całą Polskę podziemnej prasy. Współorganizowałem kursy z zakresu prawa dla działaczy związkowych. Byłem kilkakrotnie zatrzymywany, przesłuchiwany, poddawany rewizjom. W 1985 r. brałem udział w głodówce w obronie więźniów politycznych w Krakowie Bieżanowie.

W 2009r. zostałem odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego krzyżem komandorii z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Obecnie jestem Prezesem Grupy AK „Kampinos” i Młodzieżowej Grupy „Kampinos”.
(W roku 2013 P. Leszek Mroczkowski zrezygnował z pełnienia tej funkcji.)